niedziela, 14 października 2012

Wolność?

Wolność... to nie swoboda wyboru produktów z półek w supermarkecie... decydowanie o tym o której wstanę i czy dzisiaj zrobię sobie dzień wolny też nie można nazwać wolnością. W takim przypadku czym ona jest? A może faktem, że codzienne decyzje dokonujemy bez przymusu, tak jak nam się podoba? Heh ale czy faktycznie tak jest? Jestem uzależniony od papierosów - idę i palę, potrzebuje pieniędzy - idę je zarobić, jestem głodny - szykuje coś sobie do jedzenia i gdzie tu nasza swoboda? Wszechobecna manipulacja, tłuste łapska rutyny trzymające nas w mocnym ucisku, zasady narzucone przez społeczeństwo, zwyczaje, religia, tradycja... potrzeby, uzależnienia, nawyki, króciutka lista zajęć na wypadek pojawienia się wolnej chwili... a później czas leci, raz na jakiś czas zatrzymasz się i zauważysz, że te 5 lat minęło jak tydzień... i zaczyna się narzekanie, nerwy i gadanie - "ten sam rozum i tamte lata" i tak marudzenie potrwa chwilę, emocje ujdą z uciskanego rozumu i ponownie szarak rzuca się w silny nurt czarnej rzeki która uchodzi do morza nicości... I tak szarak płynie dzień i noc i dzień i kolejną noc i patrzy tylko podkrążonymi oczami na wskazówki zegara który tyka i tyka i zmienia czas na milionach poumieszczanych obok rzeki tarczach które ciągną się tak do samego ujścia przy którym nagle znikają, zapadają się, toną w nicości. I tylko cisza... DOŚĆ! Wyskakuje z tej cholernej wody, wychodzę na brzeg i odwracam wzrok od wskazówek. Łapię oddech i wkraczam w ciemny, wielki las który budzi grozę jednak zaryzykuje i wybiorę nieznane mając nadzieje, że tam może być lepiej. I tak idę przez krzaki, chaszcze i przeróżne zarośla kalecząc nogi, ręce, odczuwając strach i głód jednak stawiam dalej krok za krokiem aż w końcu... wypadam na kolorową polanę. Soczysta zieleń traw, radosne zwierzęta, ciepłe promienie słoneczka, delikatny wiatr niosący zapach lasu. Siadam pod wielką sosną trzymając w garści piękne jabłko z dzikiego drzewka i wdychając zapach żywicy konsumuję owoc i przyglądając się pięknemu światu przez lekko przymrużone powieki. I chociaż nie zdaje sobie sprawy, że jestem na wyspie która tak samo wpadnie do morza to jednak bez cholernej machiny pokazującej mi czas i innych osób krzyczących "Jak śmiesz wychodzić poza granice zasad i opuszczać rzekę? Masz płynąć razem z nami" czuję się... lepiej, dużo lepiej. Taaaak....
Wolność... to sztuka. To umiejętność tworzenia i działania kierując się swoimi zasadami i prawami. To odwrócenie się tyłem do przepisu na kanapkę. Sałatę się rwie a nie kroi... a niby do cholery czemu? A ja będę kroił! Idzie się po chodniku a nie po krawężniku... a ja pójdę tak jak chcę. I nie chodzi tu o robienie na przekór zasadą byleby pokazać się i wykrzyczeć "A ja jestem inny! I mam was w dupie głębokim poważaniu" tylko działać wedle własnych zasad i nie oglądać się na innych (On tak robi i to i ja zapewne muszę). Krowy idą do rzeźni to czemu mućka X ma postąpić inaczej? Cała klasa ucieka z lekcji? A kto powiedział, że i ja muszę? Jeżeli zostanę to w trybie natychmiastowym zostanę usunięty z ich społeczeństwa za niepostępowanie tak jak oni chcą jednak czy nie będę miał z drugiej strony pewnych korzyści? To co zaniżamy swój poziom inteligencji czy raczej wolimy być wytykani palcami? Wolimy skończyć na grillu czy dalej zajadać trawkę na jednym z pastwisk? Ojjj taaak zielonej trawki nic nie przebije, warto było zaryzykować. Zaraz zaraz... jakie za-ry-zy-ko-wać? A gdzież tu ryzyko? Haha niepoprawny strach? Idę od was, zajmę się własnymi sprawami, nie będę już takim szarakiem jak wy! Ale cóż to? Słyszę jakiś głos... głos ludu! "Jesteś głupi!" A i dobrze mi  z tym, mogę być i głupi lecz i przy tym szczęśliwy. "Nikt cię nie lubi!" Nie jestem na tym świecie sam, zawsze ktoś taki sam dołączy do mnie aby wspólnie delektować się soczystą trawą. "Nie masz co liczyć na naszą pomoc, nie jesteś z nami!" I dziękuje bardzo. Aha i miłego... no wiecie... Mielenia. Pozdrówcie ode mnie brata kurczaka jak już znajdziecie się na grillu.
Wolność... to sztuka. To styl życia nie dyktowany przez zwyczaje i modę lecz swoje zainteresowania i opinie. To swój własny język i światopogląd nieweryfikowany przez innych, odporny na wszelkie niechciane wpływy. Kreowany wedle własnych upodobań. To budowanie własnego zdania na podstawie kilku różnych źródeł a nie kierowanie się stereotypami! A dajcie mi wy wszyscy spokój... jak chcę tak się ubieram, potrafię patrzeć kątem oka i mam duszę. Nie interesuje mnie religia więc nie pytaj mnie w co wierzę i dlaczego jestem taki głupi, że odwracam się od Boga...  Nie istnieje pytanie na które są jedynie dwie odpowiedzi "tak" lub "nie", nie wpieprzam komuś na siłę własnego zdania i potrafię słuchać a nie mieleć jęzorem odbijając przy tym wszystko to co do mnie ktoś mówi niczym lustro odbija światło. I jak chcę to mogie popełniać ortograficznę błendy :) I niech mnie mają za wariata lecz lecz ja będę zachwycał się zapachem żywicy i smakiem zielonej trawki na polanie ciesząc się życiem i nie odmawiając sobie zajęcia się w końcu tym co lubię a o czym wcześniej nie myślałem bo bałem się, że wyjdę na dziwoląga.

Tak na poważnie teraz - Niby czemu życie ma mi dyktować warunki? Czemu nie wezmę sprawy z swoje ręce i wyłączając autopilota sam poprowadzę swoim życiem? Czasy są takie jakie są... Mężczyzna z kolczykiem wyzywany jest od pedałów, zwykły dresiarz odbierany jako bezmózgowiec, spodnie z krokiem nisko są głupie lecz obcisłe już uchodzą za pedalskie. Zapodam sobie sygnet, bransoletkę - wyśmieją mnie. U dziewczyn wcale nie lepiej...   jak można nie zwracać uwagę na modę? Wychodzi na to, że jak się nie ubierzesz to i tak będzie źle. Jeżeli ktoś chce kogoś pomęczyć to bez problemu znajdzie sobie powód. Grunt to kierować się rozumem swoim a nie tym społecznym. I wypieprzyć na śmietnik okulary społeczne patrząc na świat normalnie.
Czym jest wolność? W moim odczuciu objawia się w naszym stylu bycia, naszej filozofii życia ale i co najważniejsze w naszych pasjach, zainteresowaniach. Siedząc w kuchni robię co tylko chcę, mogę nawet posolić cukier i nie obchodzi mnie to, że inni będą się krzywo patrzyć. Ucząc się grać na instrumencie będę dmuchał, walił czy naciskał to co chcę i jak chcę jeżeli tylko najdzie mnie ochota. Pisząc książkę czy artykuł napiszę go tak jak chcę używając słów jakie tylko mi się spodobają! I zatracając się w tej całej zabawie nie będę patrzył na zegarek ani nie będę słuchał złych opinii innych. I chociaż jak każdy zajmę się życiem i raz na jakiś czas będę szarym człowiekiem pracując, ucząc się i wykonując swoje obowiązki jednak nie dam się rutynie! będę zatapiał się w swoich zainteresowaniach! Zasłonie zegarek i nie przejmując się niczym będę zakrywał stopniowo moją szarość kolorami takimi jakie tylko lubię! I po tych pięciu latach patrząc wstecz uśmiechnę się i kiwając głową będę wspominał moją drogę jaką przebyłem pisząc książkę, uprawiając jakąś dziedzinę sportu itp. itd. aż w końcu czerpiąc radość z życia kierowanego nie przez szarą masę lecz samego siebie! Taaak i wtedy w wyobraźni pojawi się wielki, kolorowy napis "To jest wolność. To jest MOJA WOLNOŚĆ" ;)

2 komentarze:

  1. Jednak cośtam dodałem! Pozdrawiam serdecznie!
    Co do Twojego wpisu... skojarzył mi się z nim pokaz sztuki filmowej w Toruniu, a szczególnie bilbordów. Jeśli byłbyś ciekaw to można część z nich zobaczyć tutaj:

    http://artmovesfestival.org/edition-2012/billbords/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz słyszę o takich pokazach. Dzięki za linka ;)

    OdpowiedzUsuń