niedziela, 23 marca 2014

3 dni... do wieczora...

Przyznam się wam do czegoś. Jestem kimś, kogo styl życia ma słabość do popadania w skrajności. Okres letni mogę spędzić na codziennym treningu, odpowiedniej diecie i najzdrowszym trybie życia, aby później stać się codziennym imprezowiczem z tragicznymi zwyczajami żywieniowymi, marnotrawiąc czas przed komputerem. Jednak przy największym dole uświadamiam sobie problem i znów wracam na dobrą ścieżkę. Taki okres mam właśnie teraz...  Piszę ten artykuł aby zmotywować siebie oraz przy okazji zachęcić innych do zabawy ;)
3 dni... do wieczora... to system nie tyle samorozwoju co motywacji i nagłej zmiany podejścia. Słuchając o nim wykładu przypominają mi się wspaniałe słowa "Today i will do what others won't... so tomorrow i can do what others can't". Dosyć często łapię się na głupim - od jutra biorę się za siebie. Oczywiście następnego dnia o wszystkim zapominam. Wprowadzam swoje stare sposoby czy też nowe o których gdzieś wyczytałem, ale wciąż czegoś mi brakuje. Kiedy chwyci mnie lenistwo, dojdzie przemęczenie i ciężko jest ruszyć się i wziąć za coś, szukając usilnie usprawiedliwień i wymówek, nadchodzi... no właśnie. Technika ta została lekko podrasowana przez moje doświadczenia z kilku lat prób i przeszło roku pisania tutaj :)


Wiele systemów samorozwoju zapomina o ważnym elemencie, jakim są namacalne, naoczne dowody naszego progresu. Zdecydowana większość osób po prostu wymięka po kilku dniach nie mając ewidentnie czarno na białym udowodnionego jak wiele osiągnęli. Na początku więc napisz listę rzeczy na których Ci zależy. Najlepiej zacząć ją od prostych kroków "choć raz wyjdę pobiegać" dodając kilka szczebelków więcej - "przez jeden miesiąc będę biegał", "Wkręcę w bieganie znajomego" nie szczędząc sobie śmiałych postanowień typu "choć raz wezmę udział w miejskim maratonie". Musi to być nasza drabinka z kilkoma niezbyt wysoko usytuowanymi szczebelkami. Sposób ten jest sprawdzony i bardzo popularny w branży gier. Opisane szczebelki są tam archivementami, czy levelami. A więc widzimy progres i zmierzamy naprzód.
Do pisania listy podejdźmy wypoczęci, nie szalejąc zbytnio z planami. Później zawsze można jeszcze coś dopisać. Moja aktualnie liczy 61 pozycji, w tym i najprostsze rzeczy "wyzdrowieć" z aktualnie lekkiego przeziębienia, czy kupić nowe butki do biegania, na które pieniążki są już odłożone. Najważniejsze aby już na samym początku zacząć odhaczać pozycje, widzieć nasz progres.
Warto zastanowić się nad swoimi planami i tym co dla nas będzie najlepsze. Ja przykładowo zapisałem sobie wykonanie choć jednego wartościowego kursu, poszerzając swoje horyzonty czy naukę odczytywania rosyjskich liter :)
Odnośnie rzeczy, które nie przyjdą z dnia na dzień (nauka języka, rzucenie nałogu) polecam rozpisać sobie kilka pozycji na zasadzie - nie palę/uczę się przez tydzień systematycznie... przez miesiąc... przez 2 miesiące...
A kiedy zabraknie Ci wyraźnej motywacji, siądziesz przed telewizorem wzdychając na nawał obowiązków, powiedz sobie - Do wieczora! - odwalę to wszystko zaledwie do końca dnia, ile będzie mi się chciało, co mogę, to zrobię. I tak przez 3 dni, zaledwie trzy dzionki. Nie zapominając o odpoczynku oczywiście, ale pomijając marnotrawienie czasu. Przeglądasz w sieci stronki typu demotywatory czy wykop? Zamiast brnąć po kilkanaście stronek, przejrzyj tylko po jednej. A więc zorganizuj sobie raz na jakiś czas 3 dni motywacji, za które sobie serdecznie podziękujesz. 3 dni próby pewnej diety, 3 dni planu treningowego, 3 dni systemu nauki. I za każdym razem kiedy złapie Cię lenistwo... powiedz sobie - Hej! Byle do wieczora. 3 drobne dni do wieczora z pewnością będę sobie bardzo wdzięczny. Za nowe doświadczenia, przeżycia jak i zmianę, która wyjdzie mi na plus. Duży plus!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz